Śladami Eberharda Mocka
Mapa Wrocławia Eberharda Mocka - radcy kryminalnego wrocławskiej policji - jest wyznaczana przez niezliczone rozrywkowe przybytki: karczmy, restauracje, kawiarnie i domy publiczne... Także przez miejsca, wyjątkowo okrutnych, zbrodni.
Nie spotykamy go spacerującego po Ostrowie Tumskim, raczej zamyśla się nad kuflem spienionego piwa w jednym z szynków nie cieszących się dobrą opinią. I choć przedwojenny Wrocław nie był „miastem występku na miarę Chicago” dostarczał wystarczająco dużo zgryzot, żądnemu sprawiedliwości za wszelką cenę, komisarzowi. Mock miał kilka sposobów na owe zgryzoty. Wędrówka jego śladami pozwoli odsłonić rąbka tajemnicy tej niecodziennej postaci.
Trasę zaczynamy:
Prezydium Policji (Schweidnitzer Stadtgraben) - Podwale 31-33
Do połowy lat 40-tych XIX wieku wzdłuż Podwala ciągnęły się głównie ogrody. W miejscu gdzie za czasów Mocka znajdowało się prezydium policji (tak zostało do dziś), mieścił się wcześniej popularny ogród Eichborna. Prezydium policji przy Podwalu, istniejące w obecnym kształcie, wzniesiono w latach 1925 - 1928 XIX wieku, sąsiadowało z synagogą. tzw. Neue Synagoge. Zwana też Synagogą na Wygonie – mieszcząca się u zbiegu Podwala i ulicy Łąkowej – powstała w 1872 roku, była uznana za jedną z najpiękniejszych i największych bożnic wrocławskich. Została spalona podczas Nocy Kryształowej z 9 na 10 listopada 1938 roku i nigdy już jej nie odbudowano. Mock z pewnością wielokrotnie obok niej przechodził. Czy zachwycał się jej architektonicznym pięknem? Bez wątpienia często zdarzało mu się stać przy oknie swojego gabinetu, wychodzącym na fosę miejską i w zadumie obserwować uliczny ruch, przechodniów spacerujących po zalanym słońcem placu Wolności (Schlossplatz) oraz jednostajnie szumiące platanowce. Myśli radcy kryminalnego często nie współgrały jednak z tym, co widział na zewnątrz.
Idziemy się wzdłuż Prezydium i przylegających do niego budynków, aż na róg Świdnickiej z Podwalem. (Przejście zajmuje ok. 2 minut)
D.H. „Renoma” Podwale - Dom Towarowy Wertheima – wejście od Świdnickiej 40 - (Schweidnitzer Strasse 40)
Dom towarowy Wertheim przy obecnej ulicy Świdnickiej zbudowany według projektu Hermanna Dernburga. Otwarty został w 1930 roku. Ten monumentalny gmach, wzniesiony na planie zbliżonym do trapezu, reprezentował nowoczesną architekturę i był w tym czasie największym obiektem handlowym w Breslau, o całkowitej powierzchni wynoszącej 35 000 m2 i kubaturze równej 160 000 m3. Od momentu otwarcia Wertheim wzbudzał podziw nie tylko mieszkańców i przyjezdnych, ale i ówczesnego środowiska budowlanego.
Owo siedmiokondygnacyjne centrum handlowe znajdowało się na trasie „Prezydium Policji – Rynek”, którą Mock pokonywał niezliczoną ilość razy. Zazwyczaj dorożką, czasem służbowym Adlerem, a w czasie upadku Festung Breslau, korzystał z usług rikszarzy. Komisarz bezsprzecznie niejednokrotnie do niego wstępował, gdzie zaopatrywał się w wytworne cygaro, alkohol czy ulubioną wodę kolońską. U Wertheima bowiem można było kupić wszystko. Dom towarowy prosperował znakomicie, jednak już w niedługim czasie przyszło mu zmagać się z kryzysem gospodarczym oraz konsekwencjami dochodzenia nazistów do władzy. Firma Wertheima nie przetrwała tego momentu dziejowego, w 1945 roku budynek zbombardowano.
Z Podwala skręcamy w ulicę Świdnicką. Idziemy cały czas prosto, w kierunku placu Teatralnego. Zatrzymujemy się na wysokości Opery Wrocławskiej i na najbliższym przejściu dla pieszych, które jest za Operą, przechodzimy na drugą stronę:
(Droga spod „Renomy” do kamienicy Sachsów zajmuje ok. 4 minuty).
„Cafe Fahring” Świdnicka 36, pl. Teatralny 1/2 i mieszkanie Mocka oraz jego drugiej żony Karen - pl. Teatralny 1 (Schweidnitzer Strasse 36, Zwingerplazt 1/2)
Można rzec, iż kawa - „wino myślicieli”, była drugim po piwie ulubionym napojem wrocławian. Moda na nią pojawiła się pod koniec XVII wieku. Choć Mock zdecydowanie preferował ten pierwszy trunek, nierzadko także, jak przystało na prawdziwego smakosza, delektował się filiżanką kawy, (preferował arabską), zwłaszcza rano i zwłaszcza do szarlotki przygotowywanej mu przez służącą Martę. Dlatego niemożliwym jest, by choć raz na jakiś czas nie przekraczał progu „Cafe Fahring” przy Świdnickiej 36, by nad aromatycznym przysmakiem zgłębiać tajniki prowadzonego przez siebie śledztwa. „Cafe Fahring” była jedną z najbardziej popularnych kawiarni lat 20. XX wieku we Wrocławiu. Posiadała niemalże „wiedeńską atmosferę”, w czasie największej świetności gromadziła wielu wrocławskich artystów i intelektualistów.
Kawiarnia mieściła się w kamienicy Sachsów, która powstała na zamówienie Moritza Sachsa, żydowskiego przedsiębiorcy, właściciela firmy handlowo-bankowej oraz jego syna Leopolda. Zatrudnili oni znanego architekta - Karla Schmidta, by zaprojektował im rezydencję. Budynek powstał w latach 1870 – 1873 na miejscu szpitala Bożego Ciała i gotyckiego kościoła Trójcy Świętej. Składał się z dwóch kamienic o wspólnej elewacji. Część mieszkań w nim się znajdujących przeznaczona była do wynajmu. Oprócz „Cafe Fahring” znajdował się w tam wytworny sklep jubilerski Raimonda Lorenziego oraz dom aukcyjny Lichtenbergów. W 1933 roku nieruchomość odebrano rodzinie Sachsów. Po wojnie utraciła ona większość swego reprezentacyjnego wyposażenia. Ta neorenesansowa budowla stanowiła połączenie eleganckiej rezydencji z kamienicą czynszową w typie wiedeńskim, zapoczątkowując modę na tzw. „pałace czynszowe”.
W tej właśnie kamienicy mieszkał w latach 30. Mock ze swoją drugą żoną Karen.
Dochodzimy do ulicy Kazimierza Wielkiego, przechodzimy pod Przejściem Świdnickim, następnie skręcamy w Gepperta i dalej w Szajnochy, idąc prosto zmierzamy do ulicy Psie Budy
(Spod kamienicy Sachsów do ulicy Psie Budy przejdziemy w ok. 7 minut. Po drodze: Restauracja KFC – można skorzystać z toalety. Lokal jest dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych).
Knajpa Truscha w „Kamienicy Pod Czarnym Kozłem” (tzw. Spelunka u Gabi Zelt) ul. Psie Budy –10 (Krullstrasse 10)
Ulica Psie Budy swą nazwę zawdzięcza specyfice domów, jakie budowane były w tym miejscu w średniowieczu. Znajdowały się tu drewniane chaty niezamożnych mieszczan, posiadające tylko jedną ścianę murowaną i jedną izbę - kojarzyły się z budami dla psów. Pod koniec Renesansu ulica nabrała lepszego wyglądu i sławy. Została wybrukowana, a drewniane domy zastąpiono kamienicami wznoszonymi przez bogatszych kupców. Niestety żaden z oryginalnych budynków nie zachował się w całości. Jedynie dom nr 14 posiada renesansowy portal z piaskowca z datą 1568. Na chwilę obecną o wartości zabytkowej kamieniczek stanowią ich fasady. Większość z nich powstała w XIX wieku. Pod numerem Psie Budy 10 znajduje się barokowa „Kamienica pod Czarnym Kozłem” zbudowana w 1727 roku według projektu Christopha Hacknera.
Za czasów Mocka mieściła się tam knajpa Truscha – przez bywalców nazywana „Spelunką u Gabi Zelt”. „Das beste aller Welt, der letzte Schluck bei Gabi Zelt“ („Najlepsza rzecz na świecie – ostatni łyk u Gabi Zelt”) – mógł przeczytać Eberharda na drzwiach wejściowych. Klientela tejże knajpy była delikatnie mówiąc szemrana. Nic dziwnego, że w tym właśnie lokalu radca dobijał interesów ze swoimi „mniej formalnymi” współpracownikami. Spośród wszystkich przedstawicieli półświatka, którzy „coś – kiedyś” zawdzięczali Mockowi, największy dług (uratowanie przed stryczkiem) zaciągnęli u niego Wirth i Zupitza – dwójka natenczas najbardziej niebezpiecznych wrocławskich bandytów. Z nimi także łączyła Mocka swoista umowa. Radca kryminalny przymykał oko na szwindle tych rzezimieszków, w zamian za możliwość korzystania z ich usług, gdy przychodziła taka konieczność. Z ulicy Psie Budy wędrujemy na ulicę Ruską. Idziemy w stronę Rynku, przy Placu Solnym skręcamy w Kiełbaśniczą. Stamtąd udajemy się w stronę Jatek. Po przejściu ulicy Malarskiej, na której znajdują się Jatki, wychodzimy na Odrzańską. Następnie przecinamy ulicę Więzienną i Kuźniczą, by dotrzeć na Szewską.
Okolice Rynku nie miały przed Mockiem żadnych tajemnic. Kiedy pracował w obyczajówce wnikliwie zapoznał się z topografią Starego Miasta, odwiedzając liczne domy publiczne, które już od średniowiecza skupiały się wokół ulic Odrzańskiej, Psich Bud oraz placów Uniwersyteckiego i Dominikańskiego. (Przejście ulicami zajmuje ok. 10-15 minut)
Prezydium Policji - Szewska 49 (Schuhbrücke 49)
Budynek, mieszczący się obecnie przy Szewskiej 49 powstał w XVI wieku, w wyniku przebudowy wcześniejszej budowli, która od połowy XV stulecia pełniła funkcje miejskiej rezydencji książąt legnicko–brzeskich.W 1709 roku książę Leopold von Holstein przekazał gmach siostrom klaryskom. Po stu latach od tego wydarzenia, miejsce to stało się siedzibą policji. Po roku 1927 budynek przekazany został uniwersytetowi.
Na drugim piętrze prezydium ulokowana była sala odpraw, w której zbierały się najważniejsze osobistości Policji. Zgromadzeni inspektorzy rozprawiali o aktualnie prowadzonych śledztwach, najczęściej dotyczących okrutnych morderstw w tajemniczych okolicznościach. Dziś na tym piętrze studenci uczą się starożytnych języków, zgłębiają antyczne kultury. Może niektórzy z nich, jak Mock, w chwili zdenerwowania powtarzają w myślach ody Horacego?
(Około 5 minut zabiera dotarcie z ulicy Szewskiej na ulicę Św. Jadwigi. Wchodzimy na dziedziniec. W gmachu biblioteki jest toaleta przystosowana dla osób niepełnosprawnych)
Biblioteka Uniwersytecka na Piasku, ul. św. Jadwigi
Biblioteka Uniwersytecka powstała w latach 1811-1815 przez połączenie biblioteki jezuickiego uniwersytetu, uniwersytetu we Frankfurcie nad Odrą oraz kilkudziesięciu bibliotek, należących do rozwiązywanych w owym czasie śląskich klasztorów. Jej siedzibą został klasztor augustianów, po kasacji tegoż zakonu na początku XIX stulecia. XII-wieczna siedziba augustianów wzniesiona została w stylu romańskim, w XIV wieku zastąpioną ją budowlą gotycką. Do dzisiejszego dnia zachowała prawie w całości charakter barokowy. Wyjątek stanowi skrzydło wschodnie budynku, które wzniesiono w latach 1797 - 1802. W tym też okresie obiekt przybrał kształt zamkniętego prostokąta z wewnętrznym dziedzińcem. W czasie wojny najcenniejsze zbiory ewakuowano do różnych miejsc na Śląsku. Jednakże około 500 tys. druków, które pozostały, spłonęło w 1945 roku. Po odbudowie w latach 1956-1959 budynek został przeznaczony na zbiory: starych druków, rękopisów, materiałów graficznych, kartograficznych i muzycznych.
To tutaj radca kryminalny Mock, korzystając niejednokrotnie z wiedzy zatrudnionych w bibliotece specjalistów, wpadał na różnego rodzaju tropy istotne dla śledztwa. Czasem nawet zdarzało mu się, dzięki bogatym zbiorom i erudycji pracowników placówki, rozwikłać zagadkę kryminalną. Tak było w przypadku „kalendarzowego mordercy”, tak było także w 1934 roku, gdy wraz z Leo Hartnerem, natenczas nowo mianowanym dyrektorem biblioteki, wpadli na trop zaginionego rękopisu z XIV wieku, który pozwolił rozwiązać sprawę morderstwa córki hrabiego von der Maltena.
Wracamy Piaskową na ulicę Św. Katarzyny, później skręcamy w Wita Stwosza, mijamy budynek Galerii BWA Awangarda, wreszcie wchodzimy w Biskupią. (Czas przejścia to 15-20 minut)
„Piwnica Biskupia” - „Bischofskeller” - ul. Biskupia 4-5 (Bischofstrasse4-5)
Pierwsze wzmianki o „Karczmie pod Złotym Biskupem”, na miejscu której znajdowała się późniejsza „Piwnica Biskupia”, pochodzą z końca XV wieku.
Przez długi czas (w latach 20.) Mock był stałym bywalcem Piwnicy. Miał on tu swój ulubiony stolik w bocznej salce. Ilekroć tylko był w okolicy – a trudno mu było nie być, gdyż pracował w Prezydium przy Szewskiej - odwiedzał knajpkę i nadwyrężał swój układ trawienny, zwłaszcza wątrobę, zajadając się kluskami obficie okraszonymi skwarkami, pieczenią wieprzową i zabielaną kapustą na ciepło. Najbardziej cenił sobie nieco senną atmosferę tego miejsca. W latach 30., kiedy Piwnica stała się najbardziej popularna, nie znajdował w niej miejsca dla siebie i rzadko tam zaglądał.
Obecnie Hotel de Silesia, gdzie mieściła się Piwnica Biskupia nie istnieje.
Dochodzimy do Rynku, najpierw Szewską, potem Oławską. Zaczynamy od południowej pierzei, kierujemy się w stronę Ratusza. (Dojście na miejsce zajmie ok. 5 minut)
„Piwnica Świdnicka” – Rynek Ratusz 1 (Ring 1)
Na początku XIV wieku pojawiła się wzmianka o „Piwnicy Miejskiej”. W wieku XV przyjęła ona nazwę „Piwnicy Świdnickiej”, w tym czasie też jej wygląd zyskał ostateczny kształt. Podawano w niej piwo z innych miast oraz Czech, w XVIII stuleciu także z Anglii, Szwecji i Niemiec. W 1519 roku w podwórzu kamienicy naprzeciwko Piwnicy otwarto browar, który połączono z przybytkiem podziemnym chodnikiem – istniejącym do dziś.
Piwna tradycja we Wrocławiu sięga początków miasta. Już w średniowieczu gród ten słynął z doskonałych rodzajów trunków. „Piwnica Świdnicka” od XVII wieku kojarzona była z wybornym chmielowym napojem - jej goście mogli skosztować Schöpsa – „Breslauer Schöps” (Schöps – baran) – piwo rodzimego waru. Ponoć było ono sycące jak baranina – stąd jego rodowód. W lokalu przyrządzano również znakomitą strawę. Kanon kuchni w „Piwnicy” to kiełbasa z kminkowym preclem oraz kiełbasa z chrzanem, należąca do wrocławskich osobliwości kulinarnych, którą także Mock często jadał. W najdawniejszych czasach w „Piwnicy” pito piwo z drewnianych kufli. Szklanych naczyń zaczęto tam używać od połowy XV wieku. W podziemiach nie wolno było palić, przeklinać, grać w karty i kości. Klienci musieli także wpłacać kaucję, zanim podany im został browar. Salę do palenia wydzielono dopiero w 1800 roku. „Piwnica” była świetnie znana radcy. Spotykał się tam na umówione obiady i kolacje. To tu właśnie, jego brat Franz zamówił elegancki obiad, pewnego ponurego i zimnego jesiennego dnia 1927 roku, który na długo zapadł w pamięć zarówno jemu, a także towarzyszącym mu: bratu Franzowi, jego życiowej towarzyszce Irmgard, pierwszej żonie Mocka – Sophie i bratankowi Eberharda – Erwinowi. Zwłaszcza temu ostatniemu...
Radca lubił bywać tu samotnie, chłonąć atmosferę miejsca i oddawać się wspomnieniom. W takich chwilach często myślał o swoim ojcu.
(W lokalu koniecznie trzeba zjeść obiad taki, jaki serwowano niegdyś Eberhardowi - na przystawkę: deska pieczonych mięs, pasztet z chrzanem i ćwikłą, jako danie główne chrupiącą golonkę z pieca, natomiast na deser ulubione ciasto Mocka: szarlotkę na ciepło z gałką lodów waniliowych. Na specjalne zamówienie można napić się Schöpsa)
Idziemy wzdłuż wschodniej pierzei Rynku. (Dojście zajmie ok. 2 minut).
Kawiarnia „Zu Golde Krone” „Pod Złotą Koroną” Rynek 29
W 1471 znajdowała się pod tym adresem winiarnia walońska. W XVI stuleciu kamienica należała do kupca J. Von Holtza z Kolonii. W 1904 roku, mimo licznych protestów, obiekt rozebrano i na jego miejscu wzniesiono secesyjny dom handlowy Keisera i Grosheima „Goldene Krone”. Miał być on konkurencją dla wówczas dopiero co powstałego domu handlowego braci Baraschów. „Złota Korona” spłonęła w 1945 roku. W latach 1957- 1960 przywrócono kamienicę w jej pierwotnym kształcie.
W latach 20. XX wieku znajdowała się tu popularna kawiarnia, gdzie Mock mógł wypić morze swojej ulubionej arabskiej kawy i wypalić setki papierosów. Obecnie znajduje się tam siedziba biura turystycznego.
Idziemy nadal wzdłuż wschodniej pierzei (ok. 1 minuty), kamienicę dalej znajduje się kolejny punkt naszej trasy – dom handlowy Feniks, za czasów Mocka – dom handlowy braci Baraschów.
Dom handlowy braci Baraschów - Rynek – 31-32 / obecnie DH „Feniks”
To przykład wielkiej budowli komercyjnej w stylu secesyjnym. Powstawała w czasie, gdy epoka wilhelmińska osiągała swoje apogeum. Wówczas nie tylko budowano z rozmachem, ale snuto imperialne plany na gruncie politycznym. Bracia Baraschowie w stu procentach wpisali się w panującą wówczas atmosferę. Ich dom towarowy był najbardziej okazały - pięciopiętrowy, z podświetlanym globusem na narożnej wieży, wyposażony w secesyjno-barokowe wnętrza, dwukondygnacyjne arkady oparte na kolumnach z marmuru, szerokie schody, dębowe parkiety oraz dziedziniec przykryty szklanym dachem. Wzniesiono go w 1904 roku. Specjalnie na otwarcie skomponowano operę, wydawano okolicznościowe karty do gry. Wszystko to musiało robić wielkie wrażenie. Także na Mocku. Dom Baraschów był szczególnie oblegany przed świętami. Jednak zimą 1927 roku nastrój radcy kryminalnego nie był przesadnie świąteczny. Wpadł do sklepu tylko na chwilę, kupił ulubioną wódkę swego brata i udał się na ulicę św. Mikołaja (Nicolaistrasse), tam gdzie mieszkał Franz z żoną i ukochanym przez Eberharda bratankiem Erwinem.
(W „Feniksie” oprócz rozmaitych sklepów, znajdziemy również płatną toaletę)
Przechodzimy wzdłuż południowej pierzei Rynku, dochodzimy do zachodniej ściany. (Czas przejścia wynosi 2 – 4 minuty).
Kamienica pod Gryfami - Rynek 2
Pierwsze ważniejsze wzmianki na temat tej kamienicy pochodzą z końca XVI wieku, kiedy to przebudowano ją w stylu manierystycznym. Wiek XVII to przede wszystkim czas jej modernizacji. Zaadaptowano wówczas strych na pomieszczenia mieszkalne, fasadę ozdobiono olejnymi malowidłami. W połowie XVII wieku sala na pierwszym piętrze kamienicy wynajmowana była na inscenizacje teatralne. Od lat 80. XVII stulecia mieściła się tam instytucja dobroczynna „Költnische Fundation” założona przez spadkobierców wcześniejszego właściciela obiektu – Condrada Költscha. Z dawnej kamienicy pod Gryfami zachowała się do dziś jedynie balustrada z pierwszego piętra.
Obecnie znajduje się w niej restauracja "Pod Gryfami", kawiarnia, winiarnia oraz antykwariat. Kamienica Pod Gryfami jest najważniejszym przykładem manieryzmu niderlandzkiego w architekturze Wrocławia.
Kamienica „Pod Gryfami” nie kojarzyła się Mockowi z dobroczynnością ani z unikatowym przedsięwzięciem architektonicznym. Na jej tyłach, w przylegającym od podwórka warsztacie szewskim rozpoczęło się jego śledztwo w sprawie „kalendarzowego mordercy”. Nie tylko w Mocku wzbudzała negatywne uczucia. Helmuta Völlingera, astrologa i jasnowidza, z którym zdarzało się Mockowi grywać w karty w Czekoladowni Schaala, wprowadzała w stany lękowe. Jak się później okazało, wywołane one były mroczną, sięgającą początków miasta, historią miejsca, na terenie którego obiekt został wybudowany.
(W restauracji „Pod Gryfami” można się posilić, odpocząć.)
Stamtąd idziemy ku ulicy Odrzańskiej. (Pokonamy tę odległość w minutę).
„Czekoladownia Schaala” Rynek 60
Miejsce to było dość szczególne na mapie wyznającego zasadę primum edere, deinde philosophari radcy Eberharda. Nie bez powodu Mock i jego kilku znajomych upodobało je sobie i raz na jakiś czas, porzucając na chwilę wszystkie obowiązki spotykali się by rozegrać pasjonującą partyjkę brydża lub skata. Połowę atrakcyjności takich spotkań, oprócz dreszczyku, który nawiedza nałogowych karciarzy, kiedy tylko biorą do ręki talię, zapewniały specjały serwowane u Schaala. Ci dorośli, poważni mężczyźni, potrafili zajadać się firmowymi smakołykami, jak mali chłopcy. To co różniło ich od urwisów, którymi byli dziesiątki lat wstecz, to niezliczone ilości papierosów wypalanych w czasie takiego posiedzenia. Schaal podawał także różnego rodzaju likiery i kawę. Znamy już słabość wrocławian do dobrej kawy. Okazuje się, że często raczyli się także likierami. Wrocław za granicą słynął zwłaszcza z tego o nazwie „Breslauer Kümmel” – tzw. kminówki. Delektowano się nim w Berlinie, Wiedniu, a nawet w Moskwie i odległym Konstantynopolu. Mock i jego kompani na pewno znali smak kminówki. W budynku znajduje się obecnie „Pizzeria Dominium”.
Kierujemy się ku placowi Solnemu. (Po 2 minutach będziemy na miejscu).
Biurowiec, w którym mieścił się bank oraz dyrekcja wielu miejskich urzędów Rynek 9-11. Obecnie oddział Banku BZ WBK
Budynek projektu autorstwa Heinricha Rumpa odkąd się tylko pojawił budził kontrowersje. Jego modernistyczny wygląd nie współgra harmonijnie z resztą Rynku. Jest on jednak interesujący ze względu na zabytkową windę, która się w nim znajduje, tzw. „paternoster”. Ten rodzaj windy był kiedyś często spotykany w obiektach handlowych i użyteczności publicznej w Europie. Nazwa pochodzi od sznura, który służył średniowiecznym mnichom do odmawiania modlitwy „Ojcze Nasz” („Pater Noster”). Urządzenie to nie jest bowiem niczym innym, jak szeregiem otwartych, połączonych łańcuchowo, będących w ciągłym ruchu kabin. Do kabin wsiada i wysiada się w ruchu. Mimo niewielkiej prędkości windy: 0,30 – 0,45 m/s przypisuje się jej dość duży stopień wypadkowości. Ich zaletą była przepustowość - mogły przewieść większą, niż zwykła winda, liczbę osób. Dziś budowa „paternosterów” jest zabroniona ze względów bezpieczeństwa. Wrocławski „paternoster” jest nadal czynny, oprócz niego działa w Polsce jeszcze tylko kilka innych. Wszystkie mają jednocześnie status zabytków.
Radca Mock w celu uregulowania rozmaitych formalności zapewne niejeden raz wsiadał do owego paternostera w tymże biurowcu i z ciężkim sercem (domyślać się możemy, jakie uczucia wywoływała w szybko tracącym cierpliwość Eberhardzie, zwłaszcza z biegiem lat, wizja załatwiania różnych spraw urzędowych) kierował się na wybrane piętro.
Tym, którzy dobrze znają dzieje radcy kryminalnego nie trzeba przypominać jak zakończyła się jazda paternosterem policjanta Maxa Forstnera, pewnego jesiennego dnia 1934 roku.
(Dla spragnionych wrażeń polecamy przejazd paternosterem. W budynku znajduje się bank, można więc bez trudu wyciągnąć pieniądze z bankomatu lub sprawdzić stan konta)
Przechodzimy na ulicę Ruską, przekraczamy Kazimierza Wielkiego, dalej Ruską. (Pokonanie tej części trasy zajmie nam 10 minut).
Gospoda „Pod Zielonym Polakiem” Ruska 64 (Reuscherstrasse 64)
Gdyby chcieć poznać szlaki, jakie wyznaczyli wielcy ludzie różnych epok we Wrocławiu, na ulicy Ruskiej powinniśmy zwrócić szczególną uwagę na dom znajdujący się pod numerem 45. Tam bowiem mieścił się zajazd „Czerwony Dom” ( Rotes Haus), w którym w 1790 roku nocował Goethe. Jako że jednak poruszamy się po trasie, którą wyznaczył nam Eberhard Mock – pijak i sybaryta, damski bokser cytujący Horacego, wysublimowany smakosz, zapalony brydżysta - nasza uwaga kieruje się dalej, pod numer 64, tam gdzie za czasów Mocka mieściła się karczma „Pod Zielonym Polakiem”. Karczma ta już nie istnieje. Jej nazwa wywodziła się z czasów średniowiecza, kiedy to w zajeździe mieszczącym się pod tym adresem zatrzymywali się polscy kupcy. Na szyldzie zajazdu widniał gruby wąsaty kupiec w zielonym kaftanie i futrzanej czapce. Specjalnością „Karczmy Pod Zielonym Polakiem” były grubo krojone pajdy komiśniaka – ciemnego wojskowego chleba razowego, posmarowanego mocno doprawionym siekanym mięsem. I właśnie taki zestaw na śniadanie, 15 maja 1933 roku, zjadł radca Eberhard przy Ruskiej 64. Niemniej nie mógł oddać się prostej przyjemności jedzenia i popijania piwa, jego głowa zaprzątnięta była teraz nową dla niego sprawą – zabójstwem córki hrabiego von der Maltena.
Z Ruskiej mamy niedaleko do ulic Antoniego oraz Pawła Włodkowica. Ruską wracamy do skrzyżowania z Kazimierza Wielkiego, następnie w prawo w Kazimierza Wielkiego udajemy się w stronę ulicy Antoniego. (Czas przejścia to 5-10 minut)
Ul. Antoniego/Włodkowica (Antonienstrasse/Wallstrasse)
Przestrzeń pomiędzy nimi zajmował niegdyś żydowski zajazd „Pokoyhof”. Pojawił się tam już w początkach epoki nowożytnej. Na początku XX wieku został przebudowany, a mieszczącą się w jego podwórzu Synagogę Krajową, przeniesiono na ulicę Włodkowica 17. Zajazd zdewastowano doszczętnie w czasie Nocy Kryształowej.
Mock lubił zaglądać na Antoniego w celu przekąszenia czegoś lub wypicia. Czasem jednak nic nie zamawiał, stal tylko przy barze milczący i ponury. Tak było, kiedy w 1919 próbował złapać psychopatę, który okrutnie mordował ludzi, by wymusić na radcy przyznanie się do jakiejś zadawnionej winy.
(Na Włodkowica znajduje się wiele ciekawych kawiarni i restauracji, jak choćby usytuowane na dziedzińcu Synagogi pod Białym Bocianem Sarah, La Maddalena, czy Mleczarnia – znakomite miejsca finiszu naszej wędrówki. Przy kawie, herbacie, lub innym napitku możemy rozmawiać o książkach Marka Krajewskiego).
Praktyczne informacje:
- Przejście całej trasy zajmuje ok. 1,5 h
- Bogate zaplecze gastronomiczne sprawia, że turyści, którzy zdecydują się na wędrówkę szlakiem Eberharda Mocka nie będą mieli problemu z wyborem miejsca na posiłek.
- Duża liczba bankomatów w rynku i jego okolicach.
- Na szlaku znajdują się 4 publiczne szalety. Dwa z nich są przystosowane dla osób niepełnosprawnych.
Opracowanie trasy: Marta Pawlaczek
Redakcja www.wroclaw.pl