Muzealniaki - muzeum nie tylko dla dużych!

Data aktualizacji: 2017-11-22

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, gdy parkujemy przed Centrum Historii Zajezdnia jest stary autobus. No jasne! Przecież była tutaj kiedyś zajezdnia autobusowa. W 2015 roku rozpoczęto oficjalną przemianę budynku w muzeum, którego celem jest przybliżenie nam powojennej historii Wrocławia.

Bryła budynku MPK została, jednak jego otoczenie i wnętrze zmieniło się nie do poznania. Na zewnątrz jest świetna płyta do jazdy na rolkach i hulajnogach, miejsce na koncerty i kino plenerowe. Wewnątrz poza wystawą znajdziecie sklepik z książkami i komiksami związanymi z historią Wrocławia, bistro oraz kącik do zabaw dla najmłodszych. Miejsce jest bardzo dobrze przystosowane do przemieszczania się nawet szerokimi wózkami, znajdziecie też toaletę z przewijakiem.

Centrum Historii Zajezdnia to muzeum narracyjne. Już od pierwszej sali podążamy za linią na podłodze, która wiedzie nas przez kolejne dekady. Stajemy się uczestnikami pewnej opowieści. Trudnej opowieści, gdyż dotyczącej naszej najnowszej historii.

 

 

Narracja zaczyna się przed II Wojną Światową, historią o II RP. Stoimy na uliczce jednego z kresowych miasteczek. Czytamy ogłoszenia, artykuł z gazety. Zaglądamy do fotoplastykonu, aby zobaczyć zdjęcia zwykłych ludzi. Wchodzimy też po schodkach do kamienicy, aby zajrzeć do wnętrza domu. Witają nas wyszywane ścienne makatki. Na ścianach i komodzie stoją zdjęcia członków rodziny. Sielankę zaburza liścik na stole napisany przez kolegę współwięźnia do matki z prośbą o chleb i zaopiekowanie się żoną i dzieckiem.

Nadchodzą ciężkie czasy – wchodzimy do pokoju z przewróconym krzesłem, za oknami płonie świat, słychać dźwięki bombardowania. Gdzie jesteśmy? Może w Wieluniu 1go września 1939 o 4:40 rano? W kolejnej sali robi się drastycznie i warto zwrócić uwagę na to, co dzieci oglądają. Zdjęcia egzekucji i wisielców są wyświetlane na obudowanych monitorach oznaczonych symbolem "uwaga drastyczne treści". Na przeciwko symbol Polski Walczącej na wystawie stylizowanej na kanał – takim, jakimi przemieszczali się powstańcy w stolicy.

 

 

Znów znajdujemy się na uliczce. Czytamy ogłoszenia – ludzie szukają swoich bliskich – którzy zniknęli w wojennej zawierusze. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie….Wojna pochłonęła miliony ofiar, rozrzuciła ludzi po całym świecie. Można posłuchać wywiadów tych, którzy przyjechali na Dolny Śląsk wraz z wielką migracją na tzw. Ziemie Odzyskane. Przyjechali pociągami i nie było to pendolino, ale wagony bydlęce, w których, z małymi dziećmi, spędzali tygodnie.

Na chwilę stajemy się przesiedleńcami. Dostajemy zaświadczenie od Ministerstwa Administracji Publicznej i prawo do nabycia biletu klasy 3 (sic!) i wsiadamy do wagonu. Prawdziwego wagonu, takiego jakie po II wojnie światowej krążyły po Europie. W środku słuchamy historii ludzi, którzy przemierzali ogromne przestrzenie w poszukiwaniu nowego miejsca do życia.

Czy umiecie sobie wyobrazić Wrocław zbombardowany? Miasto świeżo po oblężeniu, wykrwawione, w płomieniach, z kikutami kamienic. To było tak niedawno. Zaledwie 70 lat temu. W kilka miesięcy z tętniącej życiem metropolii zamienione w miasto duchów. W to miejsce przyjeżdżają przesiedleńcy z Kresów i centralnej Polski. Ta mieszanka zwyczajów, języków będzie tworzyła to co jest charakterystyczne dla powojennego Wrocławia. Tutaj nikt nie jest stąd. Wszyscy mają świeży start, naznaczony traumą wojny.

Pojawiają się we Wrocławiu profesorowie, którzy tworzą nowy uniwersytet, tramwajarze, którzy uruchamiają publiczną komunikację, ale też szabrownicy, którzy grabią i wywożą wszystko co się da od cegieł po pianina. Zmieniane są nazwy ulic, czasami w absurdalny sposób np. likwiduje się nazwy bohaterów baśni.

W latach 50-tych narasta stalinowska opresja wobec ruchu oporu i partii opozycyjnych. W więzieniu na Kleczkowskiej we Wrocławiu wykonywane są kary śmierci, torturuje się ludzi. Wchodzimy do więziennej celi – za kratami kilkupiętrowe prycze z siennikami. Z głośników słychać opowieści ludzi ofiar i oprawców. Aż ciarki idą po plecach. Historia głośno modlącej się 18 latki rozstrzelanej pod murem pozostaje długo w pamięci. Zaraz obok film opowiada kaźń młodej dziewczyny oskarżonej o współpracę z WiN. Po 9 miesiącach tortur została przez ojca wyniesiona na rękach z więzienia, gdy lekarz stwierdził, że nie ma szans na przeżycie. Tu znów treści są zbyt drastyczne dla dzieci i zachęcałabym do ominięcia tej części wystawy, jeżeli zwiedzacie z dzieckiem.

 

 

Kolejne ekspozycje to życie codziennie. Wchodzimy do pustego sklepu mięsnego, kolorowej dyskoteki pełnej muzyki i świateł. Poznajemy wrocławskich naukowców, badaczy, aktorów, inżynierów tworzących pierwsze maszyny obliczeniowe. Bardzo interesujący jest rząd drzwi z wieloma klamkami. Nie wszystkie da się otworzyć, ale gdy już uda Wam się znaleźć odpowiednie wejście znajdujemy się w sali lekcyjnej oraz w pokoju z lat 70-tych, gdzie z sufitu zwisa pralka Frania, a w telewizorze leci Reksio. Ten pokój wiele osób obejrzy z sentymentem, pokaże dzieciom sprzęty ze swojego dzieciństwa. Naszą uwagę przykuł jednak pokój, w którym dowiadujemy się o ostatniej epidemii ospy.

Po zejściu do podziemia rozpoczyna się historia Solidarności. Poznajemy głównych bohaterów i przebieg strajków. Można wysłuchać audycji radiowych, obejrzeć zdjęcia, zasiąść na starych krzesłach z autobusów i dotknąć jego reflektorów. W tej części wystawy jest bardzo dużo tekstów, czasem nie do zrozumienia bez znajomości kontekstu. Jest ona zbyt trudna dla dzieci. Bardzo przydałoby się coś, co odwróciło by ich uwagę, kiedy rodzic analizuje wystawę.

Na zakończenie i pożegnanie znajdujemy się w sali, gdzie na każdej ścianie wyświetlany jest film o współczesnym Wrocławiu.

Centrum Historii Zajezdnia jest bardzo ciekawym i nowoczesnym miejscem. Opowiada jednak trudną historię, nie jest wolne od drastycznych scen i opowieści nienadających się dla dzieci. Wśród eksponatów, których można dotknąć i poruszyć oraz licznych rekonstrukcji wnętrz jest bardzo dużo tekstu, który nie przykuje uwagi dziecka w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Brakuje tablic multimedialnych z grami, które zaintrygowałyby na tyle dzieci, aby dorośli mogli spokojnie zwiedzać.

Adela Jakielaszek, Podróże z Mamą i Tatą

 

Odkryj akcję Muzealniaki na Facebooku.

 

Galeria