"Blaszany bębenek" w Capitolu: mistrzowska wizja ginącego świata [recenzja]

Data aktualizacji: 2018-11-19

Wojciech Kościelniak, autor scenariusza, tekstów piosenek, reżyser przedstawienia, opowiada nie tylko starą historię, ale przestrzega współczesnych widzów przed konsekwencjami przyzwolenia na brunatnienie świata.

Recenzja Małgorzaty Matuszewskiej.


Wszystkich, ale przede wszystkim gdańszczan zapraszam do wrocławskiego Teatru Muzycznego Capitol. Tu Wojciech Kościelniak zrealizował wodewil na podstawie powieści Güntera Grassa, gdańszczanina z urodzenia.

"Szanowni, za chwilę obejrzycie wodewil. Wodewil o zabawkach i dla zabawek" – słyszymy w pierwszej scenie spektaklu i już wiem, że Kościelniak przestrzega przed przyzwoleniem na postrzeganie nas wszystkich jako zabawek, w rękach polityków, innych ludzi.

I uświadamiam sobie, że nie jesteśmy zabawkami i to my musimy decydować o sobie. Nie wolno nikomu na to pozwolić. Wodewil jest formą trudną, łączącą m musical z teatrem dramatycznym, operą, commedią dell’arte. Na pewno przyniósł twórcom mnóstwo pracy, ale dał wyjątkowy efekt.

Oskar (w premierowym przedstawieniu zagrała go Agata Kucińska, rola jest dublowana przez Katarzynę Pietruską) opowiada swoją historię i dzieje otaczającego go świata, w przełomowym momencie. Akcja toczy się w sklepie zabawkowym Sigismunda Markusa – Żyda ("W sklepie Markusa Sigismunda mieliśmy wszystkie zabawki świata" – mówi Oskar).

Świat Grassa i świat Kościelniaka zaludniony jest przez wielokulturową i wielonarodową społeczność. Chłopiec, syn Kaszubki Agnieszki (wspaniała Agnieszka Oryńska-Lesicka na premierze, w dublurze z Alicją Kalinowską) i Polaka Jana (Kamil Krupicz, którego zastąpi Błażej Stencel) lub Niemca (Maciej Maciejewski, po premierze będzie go też grać Artur Caturian), w wieku trzech lat postanawia przestać rosnąć. I nie rośnie, za to trzyma w rękach bębenek, na którym wybija rytm na trwogę. ("Zacząłem bębnić. Mój bębenek to wytrzymał, dorośli mniej" – oświadcza Oskar). W gardle nosi skarb lub przekleństwo, bo umie głosem rozbijać szyby.

Oskar nie rośnie, za to historia pęcznieje od grozy

Kiedy Oskarowi zabraknie matki, bo ta umiera, zaczyna wygłaszać monologi. Budzi współczucie, jak poradzi sobie na świecie? Zresztą nie tylko współczucie jest naszym udziałem, kiedy obserwujemy jego zmagania ze światem. Nie godzi się na rzeczywistość, ale przecież nie umie jej sprostać i częściowo poddaje się niosącej wszystkich fali. Kiedy spotyka Bebrę (Tomasz Leszczyński) i Roswitę (na premierze grała ją Katarzyna Pietruska, będzie grać Angelika Wójcik) – dwójkę karłów, przez chwilę poczuje się jak wśród swoich. Ale nie znajdzie prawdziwej wspólnoty, jaką tworzyli z matką i jej dwoma mężczyznami, choć Oskar był dla nich krzyżem.

Razem z przyjaciółmi Oskar pojedzie na front, by zabawiać żołnierzy. Ale i to nie przyczyni się do jego szczęścia. W tym szalonym świecie, bo w szaleństwie świat pogrąża się bez reszty, nie tylko szczęście, ale nawet zwyczajnie normalne życie nie są możliwe.

Spektakl idealny, niczym sklep z zabawkami

Wojciech Kościelniak wymyślił idealne przedstawienie, końcowy efekt jest zasługą całego zespołu. Role, albo raczej aktorskie kreacje są trafione i na scenie nie ma nikogo, bez kogo spektakl mógłby się obyć. Wspaniała jest Agata Kucińska jako Oskar. To ona wymyśliła użycie tintamareski, lalki wymagającej od aktora nadzwyczajnej pracy. Nic dziwnego, jest aktorką Teatru Lalek i zna dobrze możliwości formy. Nie dość, że tintamareska nie zasłania głowy (i twarzy) oraz rąk aktorki, to jeszcze wymaga dużej odporności fizycznej oraz użycia ochraniaczy, zasłaniających sporą część nóg. Oskar jest na scenie prawie przez cały czas długiego, bo trwającego 3,5 godziny spektaklu. Agata Kucińska świetnie śpiewa i tańczy. W scenie tańca z Gangiem Wyciskaczy tańczy bez tintamareski i jest po prostu idealna.

Na pewno warto usiąść na widowni dalej, albo na balkonie. Wtedy będzie widać lepiej kunszt zbiorowych scen, znakomitą choreografię wymyśloną przez Ewelinę Adamską-Porczyk, precyzję tancerzy. Oglądałam przedstawienie z pierwszego rzędu, dzięki czemu mogłam podziwiać szczegóły. Agata Kucińska pięknie opanowała oskarową mimikę twarzy, grała oczami i całą twarzą, budując pełną postać. Podobnie Maciej Maciejewski (Matzerath), który nie pozwolił widzowi skupić się wyłącznie na tuszy swojej postaci. Podziwiałam Justynę Szafran, grającą babcię Oskara i jej charakterystyczny głos, tworzący klimat opowieści.

Świetnie sprawdziła się Katarzyna Pietruska jako karlica Roswita, prezentując nie tylko talent aktorski, ale także wokalny.Mikołaj Woubishet jako Markus Sigismund podkreśla baśniowość opowieści. W przedstawieniu jest mnóstwo aktorów gościnnych, są znakomici. Wśród nich Łukasz Józefowicz jako Proboszcz Wiehnke, który nie gości na scenie długo, ale daje się zapamiętać. Znakomici są: Monika Kolbusz jako Matka Boska i Paulina Kowalska (Jezus). Kamil Krupicz zbudował interesująco kochanka mamy Oskara. Najbardziej baśniowa jest Barbara Olech w niemej kreacji Czarnej Kucharki. Obrazuje postać mającą wpływ na obie rodziny. Gdyby uwierzyć Czarnej Kucharce, nie byłyby potrzebne starania dotyczące ułożenia sobie życia. To ona sprawia, że zdają się na nic.

Ewelina Adamska-Porczyk ułożyła znakomitą choreografię. Scenografia i kostiumy Anny Chadaj są piękne. Twórcy zdecydowali się na współczesną formę projekcji wideo – Jakub Lech sprawił, że nie zasłaniają baśniowej formy, ale ją podkreślają. Muzyka Mariusza Obijalskiego współtworzy ten świat, kompozytor wykorzystał inspiracje big-bandami, jest swing, ale też warte zapamiętania piosenki. Gra na żywo orkiestra pod dyrekcją Adama Skrzypka, subtelnie tworząc muzyczny świat. Ostatni song ze słowami "Mieszkamy tu" przynosi oddech i otwiera nas na świat.

Jeśli planują Państwo wizytę we Wrocławiu, naprawdę warto obejrzeć "Blaszany bębenek". Jest mistrzowski.

Günter Grass, "Blaszany bębenek", scenariusz, teksty piosenek i reżyseria Wojciech Kościelniak. Premiera 6 października 2018 roku. Spektakl można obejrzeć: 10-12, 16-21 października, 3, 4, 7-11, 29 i 30 listopada. Bilety po 30-95 zł, na wybrane przedstawienia bilety VIP (z poczęstunkiem w czasie przerwy) po 180 zł.

Galeria

Zdjecie Tomek

Tomek